Kolejnego dnia „Podróży z klasą” udaliśmy się do Babiogórskiego Parku Narodowego”. Wędrówkę na Babią Górę, 1725 m n.p.m., rozpoczęliśmy z Przełęczy Krowiarki 100 m n.p.m.. Początkowa mozolna i męcząca wspinaczka po kamienno-drewnianych stopniach między drzewami, wśród niektórych wzbudziła wątpliwości we własne siły i możliwość zdobycia szczytu. Wspólnie zdołaliśmy jednak przetrwać kryzysy, chociaż z wysiłkiem każdy musiał zmierzyć się sam.
Pierwsze widoki, na które musieliśmy trochę poczekać rozpościerały się z Sokolicy (1367 m n.p.m.) i były zaledwie zapowiedzią tego, co mieliśmy zobaczyć. Wędrując w kolejnym piętrze roślinności pośród kosodrzewiny, dotarliśmy do drugiego szczytu grzbietowego – Kępy 1521 m n.p.m.. Widok był jeszcze bardziej imponujący i na horyzoncie pojawiły się Tatry.
W kolejnym podejściu, kiedy zmieniliśmy piętro roślinności na hale pokryte trawami, wydawało się, że już osiągniemy nasz cel. Towarzyszący nam przewodnik oznajmił jednak, że to Gówniak, znany również jako Wołowe Skałki. Szczyt swoją nazwę zyskał dzięki wypasanym niegdyś wołom. Po kilkunastu minutach marszu zdobyliśmy Babią Górę, a widok był dosłownie zapierający dech w piersiach!
O tej porze roku Królowa Beskidów wystrojona jest w zieloną szatę jodeł i świerków utkaną złotymi i czerwonymi nićmi liści buków i jaworów. Tego dnia Królowa Niepogody okazała się dla nas niezwykle łaskawa. Bezchmurne błękitne niebo, delikatne powiewy wiatru, duża widoczność i letnia temperatura w październiku. I chociaż doliny pozostawały jeszcze spowite mgłą, to panorama była oszałamiająca. Podziwialiśmy między innymi tatrzańskie szczyty w tym ten najwyższy Gerlach, Wielki Chocz, Małą Fatrę, Pilsko, Jałowiec, Zawoję, Pasmo Policy oraz Skrzyczne i Baranią Górę, które niektórzy z nas już zdobyli podczas I obozu wędrownego.
Babia Góra zwana Diablakiem lub Kapryśnicą, to najwyższy szczyt Beskidu Żywieckiego oraz całych Beskidów Zachodnich. Poza Tatrami wyżej w Polsce nie wejdziemy. To również drugi szczyt w kraju, zaraz po Śnieżce, pod względem wybitności (minimalna deniwelacja względna). Zaliczana jest do Korony Gór Polski.
Po dłuższej przerwie na odpoczynek i niestety zbyt krótkiej na zachwycanie się pięknem przyrody, ruszyliśmy w dół do schroniska PTTK na Markowych Szczawinach. Korzystając z miejscowej kuchni każdy mógł doświadczyć jak wyjątkowy smak po trudach wędrówki mają: herbata, kawa, ciasto, czy też bardziej kaloryczne potrawy jak chociażby schabowy z kapustą zasmażaną czy placki zbójnickie.
Po przeszło 7 godzinnej górskiej wycieczce i pokonaniu 11 km dotarliśmy do Zawoi Markowej w towarzystwie przewodnika, który zasypywał nasze głowy informacjami z różnych dziedzin nauki.
Wieczór najmniej zmęczeni i spragnieni niecodziennego klimatu, spędzili przy ognisku.